Renata Rusnak

Patriotyzm raz jeszcze

Wszyscy lubimy filmy takie jak Braveheart czy The Patriot. Lubimy się powzruszać wielką sprawą, nawet w wykonaniu Czterech Pancernych – wszystko „w formie atrakcyjnej dla odbiorcy”, oczywiście. Tylko czy nasz patriotyzm musi być tożsamy ze wzniosłym patriotyzmem bohaterów filmowych? Tak daleko moja autoidentyfikacja chyba nie sięga. Ale jeśli pójść po linii Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, to powinna – powinnam być bardziej Polką historyczną, niż współczesną. Współczesny Polak jest zanadto kosmopolityczny, zbyt radykalnie patrzy w przyszłość, wspólną, globalną przyszłość, w której nie będzie miejsca na rządy szlachty zaściankowej, będzie natomiast – jak to sobie planował komunizm (z którym aktualnie każdy porządny Polak i katolik musi walczyć) – globalny rynek, globalny system obrony, globalna komunikacja i powszechna migracja ludzkości.

Jednak i na to są specjalne metody. Wystarczy np. przesunąć trochę pieniędzy z tzw. „Kultury” i stworzyć program operacyjny. Nazwijmy go dla finezji „patriotyzmem jutra”. Gdybyśmy go nazwali „patriotyzmem wczoraj”, włożylibyśmy groźną broń w ręce globalistów i tych wszystkich od Unii (nie, nie Lubelskiej).

Wszyscy (kolejny raz; ten kolektywizm to chyba zły nawyk z poprzedniej epoki) się zgodzą, że temat patriotyzmu, choć nieco odgrzewany, wciąż jest aktualny. Wszyscy zgodzą się też, że jutro patriotyzm również będzie aktualny. Pozostaje kwestia pytania o jego jakość. Jak więc wyobraża sobie patriotyzm jutro Właściwe Ministerstwo?

W regulaminie programu czytamy, że celami programu są: podtrzymywanie i upowszechnianie tradycji narodowej i państwowej; upowszechnianie wiedzy na temat polskiego doświadczenia historycznego, tradycji narodowej, historii kultury polskiej w formie atrakcyjnej dla odbiorcy; kształtowanie postaw patriotycznych; promocja świadomości i aktywnej postawy obywatelskiej, edukacja patriotyczna skierowana do młodzieży; prowadzenie badań i dokumentacji w zakresie historii kultury, polskiego doświadczenia historycznego, tradycji i świadomości historycznej Polaków; pogłębianie świadomości historycznej; wsparcie dla polityki historycznej państwa; wykorzystanie środków komunikacji medialnej w celu popularyzacji wiedzy o przeszłości i budzenia szacunku dla tradycji; wzmocnienie identyfikacji z miejscem pochodzenia i jego dziedzictwem kulturowym, budowania więzi lokalnych opartych na świadomości wspólnego dziedzictwa kulturowego, jego ochronie i pielęgnowaniu.

Mamy więc klarowną definicję patriotyzmu. Nie jestem ani rewolucyjnie usposobiona do życia ani też wrogo do Ministerstwa, ale ilekroć czytam ten regulamin, czuję w dołku silny ucisk. Diagnoza wykazała jednoznacznie, że ucisk nosi charakter patriotyczny. Patriotycznie robi mi się słabo. Nie tylko dlatego, że jako (wprawdzie nieco już podstarzała) młodzież polska w Młodzieży Wszechpolskiej widzę silną konkurencję, ale również mam wielu przyjaciół za granicą i nie zawsze wiem, co im powiedzieć o historycznym patriotyzmie narodowym, zwanym niekiedy nacjonalizmem, a w skrajnych przypadkach – faszyzmem.

Tak bardzo chciałoby się wierzyć, że czasy bogoojczyźnianego patriotyzmu minęły bezpowrotnie. Niestety – kwitną i w dodatku mają się dobrze. Może jednak niepotrzebnie niepokoję się o mój naród i kraj? Jeśli się dobrze zastanowić, to historyczne spojrzenie też może nasz rząd doprowadzić do pozytywnych wniosków, wystarczyłoby, żeby spojrzał w historię głębiej, dalej, powiedzmy – do czasów Wieży Babel. Wtedy ludzie też żyli w globalnej wiosce, byli ponoć całkiem szczęśliwi, i oto co się stało, kiedy zalęgły się w ich umysłach myśli o narodach i państwach. Same wojny i nieszczęścia. Można więc założyć, że szybko postępujący regres w polskim myśleniu politycznym doprowadzi naszych przywódców narodowych do owych zamierzchłych czasów tak, że poskrobią się w końcu po głowach. Kto wie?

Ale wróćmy do historii. Historia uczy nas, że tak naprawdę żadna obiektywna historia nie istnieje. Czy wobec tego może istnieć obiektywny patriotyzm? Albo choćby patriotyzm lepszy? Gorszy czasem może. Lubimy JFK-eja i lubimy Gandhiego, ale lubimy też George’a W. Busha i Romana Giertycha. Część z nas lubi nawet Władimira Putina albo, co gorsza, Osamę bin Ladena. O każdym z nich można powiedzieć, że to gorliwy patriota. O każdym z ich wielbicieli też można powiedzieć, że to patriota. Zatem kto z nas jest, a kto nie jest patriotą? Czy ja nie jestem patriotką, bo nie jestem harcerką, albo salezjanką, które patriotkami są, bo dofinansowanie z Ministerstwa Właściwego dostały? Ale co wtedy z obrazą moich uczuć patriotycznych, kiedy steward w samolocie pyta mnie zalotnie: czy jesteś Francuzką? Czy jesteś Włoszką? – uśmiecha się szeroko. Niemką? – patrzy z lekkim niedowierzaniem. Aaa, Polka… – mówi zdecydowanie rozczarowany i odchodzi. Wtedy naprawdę czuję się Polką. Mało tego, właśnie wtedy z całej duszy pragnę być Polką na złość temu stewardowi i jemu podobnym.

Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy mogłabym wyemigrować. Pamiętam swoje zaskoczenie – jak to wyemigrować? Nie, nie chcę. Chcę zostać w kraju i chcę coś dla niego robić. To było chyba pierwszy raz, kiedy sobie uświadomiłam, że jestem patriotą. Jestem patriotą, bo chcę zostać w swoim kraju. Ale znam przecież wielu emigrantów, którzy z emigracji nadal działają na rzecz swojego kraju. Więc to też nie gwarantuje mi wyłączności na patriotyzm.

No więc jestem patriotą, czy nie jestem? A jeśli ja nie jestem, to kto jest? A może jednak jestem patriotą, tylko złym, niewłaściwym? Prawda to bowiem nieskrywana, że bardziej mnie ciekawią perspektywy przyszłości mojej i mojego syna, niż historia. Z drugiej strony z historią całkiem na bakier nie jestem – w końcu czuje wielką wdzięczność i do Kościuszki i do Piłsudskiego – za te dwa piękne kopce widokowe w Krakowie.

A wracając do filmów, to lubię też Born on the Fourth of July. Wzbudza we mnie gorliwe patriotyczne uczucia.

Skoro jesteśmy przy uczuciach… Moja ciotka lubiła powtarzać: Franek to kochał Zośkę najwięcej. Tak ją kochał, że się dla niej zabił. Ale nigdy nie umiała wyjaśnić, co Zośka na to. Usłyszałam kiedyś: jestem twoim przyjacielem, życie bym za ciebie oddał! Ale czy ja chcę, żeby ktoś za mnie oddawał życie? Zdecydowanie wolę przyjaciół, których mądrość poznaję w biedzie. A jak jest z moją Ojczyzną? Czy ona nie woli mądrości, radości i szczęścia wszystkich swoich mieszkańców, zamiast mężnie przelewanej krwi, drapania ran, zadzierania ze wszystkimi sąsiadami w imię prawdziwej miłości? Jeśli Ojczyzna jest kobietą, a zwłaszcza, jeśli jest matką, to myśli w tych samych kategoriach co ja.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-Share Alike 2.5 License.